Zawsze marzyłam o wiszącej rzeźbie przedstawiającej Jezusa na Krzyżu. Niestety, nie jest to łatwe do zdobycia. Nie mówię tu o sklepach z dewocjonaliami, ale o sklepach z antykami czy giełdach staroci. Krucyfiksów jest mało i z jakiegoś powodu są bardzo drogie. Jezusa na Krzyżu można kupić za kwotę od kilkuset do kilku tysięcy złotych! Są piękne, ale trudno pozwolić sobie na taki wydatek. Nie mniej wizerunek Pana Jezusa na Krzyżu ma w sobie coś poruszającego. W tych przedstawieniach jest zawsze dużo ekspresji i smutku. Kiedy byłam mała, w kościele przykuwał moja uwagę właśnie Chrystus . Bardzo był cierpiący. Wisiał nad duża kamienną misą ze święconą wodą, a krew spływała po jego woskowatym ciele. Trochę się Go bałam. Zwłaszcza, że babcia nigdy nie pozwalała mi dotykać figury (a tym bardziej jej całować) uważając, że są tam wszystkie zarazki świata. Patrzyłam więc na Niego jak zahipnotyzowana i bardzo, bardzo współczułam. Moja babcia pracowała w bibliotece, więc siłą rzeczy spędzałam tam bardzo dużo czasu i z braku innych rozrywek oglądałam ilustracje w książkach. m. in albumy ze sztuką sakralną. Dorosły Chrystus nigdy się nie uśmiecha, na żadnym obrazie ani rzeźbie. Cierpiący Chrystus na Krzyżu jest jednym z mocniejszych wspomnień z mojego dzieciństwa. Pewnie dlatego marzył mi się w domu.
Mam kilka przedstawień Jezusa z różnych etapów mojego życia.
„Chrystus z Aniołami”- kupiłam go w Kielcach na Wystawie Ludowej Sztuki Religijnej, nie pamiętam niestety autora, przepraszam.
Na tej samej wystawie nabyłam obraz Zdzisława Purchały „Jezus na Krzyżu”. Ta korona cierniowa wokół obrazu bardzo mnie ujęła.
Te dwa wylicytowałam na allegro. Doceniam pomysłowość autora, który wykorzystał stare niecki, żeby z nich zrobić kapliczkę. (O tym jak wykorzystać stara niecką będzie w innym wpisie).
Ten krucyfiks wyszperany został na jakiejś giełdzie kolekcjonerskiej.
Metalowa pasyjka, którą moje dziecko znalazło na działce u sąsiadów. Przygarnęłam. Ceramiczny Chrystus na drewnianym krzyżu zakupiony przeze mnie na Dolnym Śląsku; Podobno pochodzi od repatriantów ze Wschodu. Przyjechał ze Lwowa i został sprzedany po śmierci właścicielki.
Lubię swoja kolekcję, ale żaden z nabytków, to nie jest mój kościelny Jezus z dzieciństwa! Aż pewnego dnia natrafiłam za jakieś grosze na Chrystusa w ruinie z krzyżem pozbawionym poprzeczki. Wystawiony był na jakiejś aukcji, której nikt nie licytował. Radzę być wyczulonym na takie okazje.
TUTAJ chcę Wam pokazać, jak można samemu w prosty sposób dokonać renowacji i mieć bardzo ładny przedmiot bez angażowania dużych pieniędzy. Potrzeba tylko trochę czasu i chęci.Tak wygląda obecnie, po renowacji.
A to mój najnowszy nabytek: duży krzyż (ok. 1 metra wysokości) z piękną gipsową figurą. Chrystus jest wykonany z dużą ekspresją i muszę przyznać, że od razu zrobił na mnie wrażenie. Jak większość przedmiotów trafił do mnie przypadkiem, kiedy to właściciel, człowiek w podeszłym wieku, pozbywał się większości pamiątek z domu. Jezus był w kiepskim stanie, miał pogruchotaną rękę. Przygarnęłam więc „biedactwo” i cierpliwie sklejałam okruchy gipsu. W czasie tej pracy zdążyliśmy się przywiązać do siebie, został więc u mnie i wisi teraz na honorowym miejscu
05 sierpnia, 2017
Thanks foг youг personal marvelous posting! I certainly
enjoyed reaɗing it, yoս can be a great author.I will
be sure to bookmark your blog and will often come back
later in life. Ӏ want to encourage you to definitely continue your great writing,
have a nice day!
22 czerwca, 2024
mam też, szukałam kilka lat, trafiłam na stara rzeźbę Jezusa 160, udo, mam też kilka takich do 40 cm, starutkie XVII- XVIII. Pozdrawiam