Blog

Iwona Laszczyk - Pracownia Artystyczna

Książki Mojego Dzieciństwa

Miłość do książek wyssałam z mlekiem matki, a raczej babki. Moja babcia pracowała w wiejskiej bibliotece. A ponieważ jednocześnie zajmowała się opieką nade mną, wczesne dzieciństwo spędziłam siedząc w książkach (dosłownie!). Szybko nauczyłam się czytać (ileż można oglądać obrazki?!) i zgromadziłam w sercu cała listę książek, które mogłabym nazwać „Książkami Mojego Dzieciństwa”. Tu ograniczę się do magicznej liczby 10, bo 10 to ani za dużo, ani za mało, lecz w sam raz.
1. Numer 1 to właściwie nie książka, tylko kołysanka, którą po latach odnalazłam w zbiorze wierszy dla dzieci pt. „Chodzi, chodzi Baj po ścianie” ze  świetnymi ilustracjami Zbigniewa Rychlickiego. Są tu różne kołysanki (klasyka tematu) typu „ Na Wojtusia z popielnika” czy „A, a – kotki dwa”. Ale do jednej mam sentyment szczególny, śpiewała mi ją moja babcia, a jej śpiewała jeszcze jej babcia. Osobiście zapamiętałam inne zwrotki, niż te zapisane w zbiorze i te zacytuję : „Lulajże mi, lulaj, bo Cię wrzucę w Dunaj. Dunaj jest głęboki, utoniesz na wieki”. Kiedy byłam mała, nie bałam się tego tekstu i nie zastanawiałam się nad nim. Ale kiedy sama zaczęłam śpiewać dzieciom kołysanki, to wprowadziłam cenzurę tekstu i ograniczałam się do „la,la,la”.Chodzi Chodzi Baj po Ścianie z ilustracjami Zbigniewa Rychlickiego - ilustracja
2. „Tygryski” Joanny Papuzińskiej. Książka wydana została w 1975 roku i muszę przyznać, że w stanie niemal idealnym (nie czepiajmy się tych paru rysunków długopisem!) przetrwała do tej pory. Jest to rymowana zabawna historyjka o dziewczynce, która miała piżamę w tygrysy, „a te tygrysy straszne urwisy”. Zgadnijcie, komu babcia uszyła również piżamkę w tygryski?Tygryski Joanna Papuzuńska - okładka książeczki
3. A’propos tygrysów, to miałam jeszcze książeczkę Wandy Chotomskiej „Gdyby tygrysy jadły irysy”. Wiecie, co by się działo, gdyby tygrysy jadły irysy?! „Każdy tygrys irysy by gryzł, a mięsa wcale nie! W sklepach byłyby napisy: brak irysów przez tygrysy. I ze złości każdy chodziłby na rzęsach, gdyby tygrys jadł irysy zamiast mięsa.”  Och, nawet nie chcę sobie wyobrażać, co działoby się dalej. Na szczęście tygrysy nie jedzą irysów. Książka zaginęła, przetrwała w formie pocztówki dźwiękowej (kto pamięta adapter „Bambino” i pocztówki dźwiękowe?), dziś już raczej nie do odtworzenia.Gdyby Tygrysy Jadły Irysy Wanda Chotomska - okładka pocztówki dźwiękowej
4. Muszę przyznać, że moja rodzina sprawdzała też na mnie działanie książek wychowawczych. Znacie „Cudaczka Wyśmiewaczka”? Takie licho małe, co „nie je, nie pije, a śmiechem żyje”? I nie dlatego, że jest radosny i miły. Cudaczek zamieszkuje u dziecka za kołnierzem i podpowiada mu do ucha: „nie słuchaj mamy, nie słuchaj”, a potem śmieje się do rozpuku i brzuch mu rośnie i rośnie. A dziecko obrywa od rodziców. Postanowiłam, że nie dam się wykorzystywać jakiemuś pasożytowi i byłam obrzydliwie grzeczna. Zresztą rzeczonego cudaczka topiliśmy kilka razy w roku w Wiśle jeżdżąc z rodzicami do babci.Cudaczek - Wyśmiewaczek Julia Duszyńska - okładka
5. Książeczką tego typu była też „Florentynka”  Mariana Orłonia. Wyobraźcie sobie, że pewnego dnia Florentynce coś się stało i nie była w stanie powiedzieć słowa „tak” (znam takich, co cierpią na tę chorobę). Nie pomogły nawet metody typu „jak robi zegar?” ( w domyśle tik-TAK”) lub „powiedz przeTAK”.  Co się działo dalej, przeczytajcie sami. Książeczka jest nieduża (seria z Wiewiórką).Florentynka Marian Orłoń - okładka
6. Pozycja numer 6, w tym samym klimacie – „Wielka przygoda w małym miasteczku” Barbary Eysymontt. Chcielibyście, żeby wszystko wokół Was stało się szare? I żeby Wasze włosy i ubrania, i wszystko straciło kolor? Nie? To bądźcie grzeczni.Wielka Przygoda w Małym Miasteczku - Barbara Eysymontt - okładka
7. Bardzo lubiłam książki o księżniczkach. Zwłaszcza, kiedy te księżniczki były ładne i miały ładne sukienki. Od dzieciństwa wiedziałam, że nie wyglądam jak księżniczka. A u babci w bibliotece odkryłam Apolejkę („Apolejka i jej osiołek” Marii Kruger). Książkę ilustrował Zdzisław Witwicki i muszę przyznać, że stworzył bardzo ładną Apolejkę. Miała sukienkę w grochy, kokardki i korale. I mieszkała w wysokiej wieży (176 stopni!). A kiedy pewnego dnia pod jej wieżą zjawił się prawdziwy królewicz, to nim Apolejka zbiegła, królewicz zamienił się w osiołka. Nie będę nawet w stanie oddać emocjonującej pogoni za czarodziejskim jabłkiem, które może pomóc osiołkowi. Ważne, że wszystko skończyło się szczęśliwie (mamo, nie spojleruj!). Dobrze, nie spojleruję, przeczytajcie sami.Apolejka i jej osiołek - Maria Kruger - okładka
8. Nigdy nie miałam zwierzątka. Irka z książki Ludwiki Woźnickiej też nie miała. A pewnego dnia znalazła zwierzątko. I to nie byle kundelka, czy kotka. Ona znalazła mała PANTERĘ. Oczywiście nie wiedziała, że to pantera i rodzice Irki też nie wiedzieli, prawda wyszła na jaw, kiedy tytułowa Czarka przestała być małym kotkiem. Wszystko dobrze się skończyło, a Irka trafiła razem ze swoją podopieczną do cyrku. Chciałam pracować w cyrku! Bardzo zazdrościłam Irce i tego „zwierzątka”, i tego, że życie jej się tak wspaniale ułożyło. Dziś nie pracuję w cyrku, ale mam kota!Czarka Ludwika Woźnicka - okładka
9. „Pchła Szachrajka” Jana Brzechwy – niesamowicie bawiły mnie „psoty i gałgaństwa”, jakich dopuszczała się ta mała pchła. Oszukiwała grając w „pchełki” (na pieniądze oczywiście), wyjadła cukiernikowi krem z rurek („tak się przejął tym cukiernik, że przypalił cały piernik”), a zamiast angielskiego „nauczyła pannę Kikę władać biegle pchlim językiem”. Pewnie przygodami Szachrajki rekompensowałam sobie przeżycia związane z „Cudaczkiem  Wyśmiewaczkiem.”Pchła Szachrajka Jan Brzechwa - okładka

10. Na koniec zostawiłam sobie książkę, która do dziś jest dla mnie jedną z najpiękniejszych książek dla ludzi w każdym wieku :„Czarnoksiężnik ze Szmaragdowego Grodu”  autorstwa L.F. Baum. Historia Dorotki, która porwana przez huragan trafia do krainy Czarnoksiężnika,  gdzie poznaje Blaszanego Drwala, który uważa, że nie ma uczuć, bo nie posiada prawdziwego serca (a tak naprawdę jest bardzo dobry i wrażliwy), „tchórzliwego” Lwa, który tak naprawdę jest bardzo odważny i Słomianego Stracha, który uważa, że brak mu rozumu (a w rzeczywistości jest bardzo mądry). Dla mnie to jest to opowieść o ciągłym poszukiwaniu szczęścia, wewnętrznego spełnienia i że to wszystko tak naprawdę nosimy w sobie.Czarnoksiężnik ze Szmaragdowego Grodu - L.F. Baum - okładka
W ten sposób doszłam do końca listy. Pewnie można by tak jeszcze długo, ale to już zostawię sobie na inny wpis. Dużo przyjemności sprawił mi powrót do Książek Mojego Dzieciństwa. Przez chwilę miałam wrażenie, że podróżuję w czasie. Jak niewiele trzeba, żeby przeżyć coś naprawdę niezwykłego!

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

2 Comments

  1. Przemek
    09 kwietnia, 2020

    Pamiętasz moze taką książke o mieszaniu barw? Bohaterami byli dziewczynka, pędzel i farby. Ilustyrowana była zdjeciami, pamiętam np. jak ona potrzasała tym pedzlem, z którego skapywały krople farb, a na sąsiedniej stronie pojawiały sie efekty mieszania – plamy o różnych barwach pochodnych. Zamierzchłe dzieciństwo, chyba jeszcze lata 60… Pytam bo widzę tu połowę mojej spacyfikowanej przez Rodziców biblioteczki 🙂

    Przemek

    Odpowiedz
    1. Iwona Laszczyk
      11 kwietnia, 2020

      Nie miałam takiej książeczki, przykro mi. Ale może Ty znasz książki, których poszukuję. Napadowe sprzątanie mieszkań i liczne przeprowadzki wymiotły wiele cennych rzeczy. Ja poszukuję encyklopedii dla dzieci. Była bardzo duża, na okładce była para dzieci czytających tą encyklopedię. Dzieci siedziały na łące. Zapamiętałam ją jako najpiękniejszą książkę. W środku zawarte były hasła i obok ilustracje. Wydaje mi się, że to francuskie wydawnictwo. Szukam i…nic.
      Pozdrawiam gorąco Iwona

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to top