Będąc w Krakowie zauważyłam, że spośród wszystkich atrakcji miasta największym zainteresowaniem cieszy się lokalne miejsce mocy, czyli czakram wawelski. Ludzie potrzebują naładować wewnętrzne akumulatory. Nie ma się czemu dziwić. Też często jadę na rezerwie i mam szczerą ochotę podłączyć się do ładowarki zewnętrznej, ale Kraków nie zawsze jest po drodze. Dlatego uznałam, że warto stworzyć samemu własne, osobiste miejsce, w którym będzie można uzupełniać deficyty energii. Bo czakram najlepiej mieć blisko siebie, pod ręką i czerpać z niego bez ograniczeń. Do tego właśnie służy kapliczka domowa – domowe miejsce mocy.
Dawno, dawno temu, kiedy cały nasz dobytek stanowiła mała Ninka i pies przybłęda, tułaliśmy się po wynajmowanych mieszkaniach. I żeby „oswoić” obce kąty i niezbyt atrakcyjne wnętrza (starych bloków czar!) namalowałam na kawałku deski obrazek z aniołami. Obrazek namalowałam trochę, żeby ucieszyć dziecko, a trochę, żeby zasłonić wyjątkowo obskurną szafkę energetyczną.
Z boku zamontowałam uchwyt, który nielegalnie pozyskałam ze starej szafy po prababci. Szafa gniła w piwnicy u wujka. Uznałam więc, że mała kradzież będzie czynem wręcz szlachetnym, bo uratuję stuletnią porcelanową rączkę.
Czas płynął, zmienialiśmy mieszkania, ale zawsze zabieraliśmy ze sobą: dziecko, psa i aniołki na desce. I tak się przyzwyczailiśmy do naszych aniołów, że ciężko nam było sobie wyobrazić mieszkanie bez nich. Kiedy więc przeprowadziliśmy się wreszcie do własnego domu, uznałam, że naszym aniołom opiekuńczym należy się odpowiednio godne miejsce, które będzie je należycie eksponować (nie na jakiejś pożal się boże szafce od prądu) i jednocześnie stanowić centrum energetyczne domu.
Kapliczka domowa – Nasze własne miejsce mocy
Uznałam, że kapliczka powinna pełnić rolę ozdobnej szafki i skrzyni na skarby jednocześnie. Żeby więc spełniała te kryteria i wyglądała okazale, zamówiłam u stolarza solidną ramę ze szczotkowanego dębu. Rama jest gruba na 6 cm, a z tyłu ma zamontowane plecy.
Całość pomalowałam białą farbą kredową.
Następnie przetarłam ją papierem ściernym. Uzyskałam bardzo fajny efekt przebielenia. Następnie drewno pokryłam woskiem. I wypolerowałam. O malowaniu farbami kredowymi TUTAJ.
Na poniższym zdjęciu widać efekt końcowy.
Teraz to, co lubię najbardziej – efektowny finał, czyli montowanie deski z aniołami do ramy. Użyłam do tego stylowych zawiasów w kolorze mosiądzu pasujących do starego uchwytu.
Moja kapliczka – domowe miejsce mocy jest gotowa.
Teraz w moim miejscu mocy trzymam wszystkie przedmioty, które są ważne dla mnie i moich bliskich. One stanowią serce naszej rodziny. Umieściłam tu zarówno zdjęcia, jak i cenne pamiątki: obrączkę mojej mamy, różę z jej ślubnego bukietu, testy ciążowe, zęby mleczaki moich dzieci i wiele innych, które darzę sentymentem U góry ramy przymocowałam miniaturową podkowę, którą podarował mi przed laty zaprzyjaźniony kowal, na szczęście.
Teraz czuję bardzo mocno energię płynącą z głębi naszej rodziny. Jesteśmy jak wielkie drzewo silnie wrośnięte w ziemię.
Iwona
p.s.
Zapraszam również do naszych profili na Instagramie oraz do odwiedzania Pinterestu, gdzie wstawiam często zdjęcia, których nie użyłam na stronie pracowni.