Ferie to dobry czas, żeby nadrobić zaległości książkowe. Specjalnie dla Was wybrałam 7 książek, które bez problemu uda się przeczytać w 2 tygodnie ferii. Oczywiście pod warunkiem, że pozbędziemy się tzw. przeszkód zewnętrznych. Jak tego dokonać? Patrz: obrazek powyżej. Sięgnęłam po te pozycje, które mnie osobiście sprawiły dużą przyjemność z czytania, a jednocześnie pozostawiły po sobie mieszankę różnych uczuć, przemyśleń, refleksji. Gotowi? A więc zaczynamy!
1. Jestem miłośniczką literatury iberoamerykańskiej. Książki z tego nurtu są w taki sposób napisane, że jeszcze zanim rozpocznie się akcja, już czuć, ze coś ważnego się wydarzy, coś zaiskrzy w powietrzu. Pierwszą pozycją na mojej liście jest więc książka, w której iskrzy: „Mężczyzna, który tańczył tango”, Arturo Perez-Reverte. Pomyślcie, co może się zdarzyć, kiedy na transatlantyku spotkają się czarujący fordanser-złodziej (Max Costa) i piękna młoda kobieta (Mercedes Inzunza) będąca żoną starszego od siebie kompozytora? I czy taki romans ma szanse przerodzić się w coś więcej? Czy dobrze jest spotkać się po latach, kiedy czas obdziera nas z młodości i urody? I co do tego wszystkiego maja szachy? Chcecie wiedzieć? To przeczytajcie.
2. Trzymając się nurtu iberoamerykańskiego na drugim miejscu umieściłam powieść mojej ulubionej pisarki Izabel Allende „Japoński kochanek”. Jest to książka o miłości pokazanej wielowymiarowo, o losach japońskich imigrantów w Stanach Zjednoczonych podczas II wojny światowej, o walce z konwenansami, o trudnych wyborach i o tym, czy warto ich dokonywać. Akcja rozpoczyna się w domu spokojnej starości w Berkley, gdzie do pracy trafia młoda dziewczyna Irina Bazili. Pewnego dnia poznaje niezwykłą pensjonariuszkę Almę Belasco. Z tego spotkania rozwija się piękna historia, do przeczytania której gorąco zachęcam. „Japoński kochanek” to książka, w którą wsiąkłam od pierwszej kartki. 3. Ponieważ pojawił się watek japoński, na trzecim miejscu umieściłam moje niedawne odkrycie: „Kot, który spadł z nieba” japońskiego pisarza Takashi Hiraide. Przyznam, że do zakupu skłoniła mnie okładka z bardzo ładną grafiką przedstawiającą kota. Ale oczywiście to nie okładka przesądza o jakości dzieła. Przyznam szczerze, że bardzo musiałam się wyciszać, żeby nie próbować szukać w „Kocie…” wartkiej akcji. Bo dla odmiany jest to książka spokojna, wręcz minimalistyczna, w której niewiele się dzieje. Jest to historia małżeństwa, które pewnego dnia zyskuje towarzystwo kotki Chibi. Ta książka jest dobra na ostudzenie zmysłów po pozycjach z punktów 1 i 2.
4. A teraz rozrywka w czystej postaci : „Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął” Jonasa Jonassona. Allan Karlsson mieszka w domu spokojnej starości. Właśnie nadchodzi dzień jego setnych urodzin. I tu właściwie można by postawić kropkę, bo cóż może się zdarzyć w życiu stulatka? W domu starców nic. Ale kiedy ten staruszek wyskakuje przez okno (wiedziony chęcią nabycia alkoholu w pobliskim sklepie), okazuje się, że to nie jest koniec historii, ale jej początek. W tym momencie Allan rozpoczyna długą podróż pełną absurdalnych pomyłek i głupich zbiegów okoliczności, które doprowadzają go do bardzo szczęśliwego końca. Przyznam, że dawno tak się nie ubawiłam. 5. „Poradnik pozytywnego myślenia” Matthew Quicka. Na książkę trafiłam przypadkiem będąc w jednym z tych hoteli, gdzie w korytarzach stawia się biblioteczki z książkami, żeby mieszkańcy w wolnych chwilach mieli co robić. Sięgnęłam po nią i wciągnęłam się tak bardzo, że spóźniłam się na śniadanie. Bardzo zgrabnie opisana historia mężczyzny, który po wyjściu ze szpitala psychiatrycznego próbuje wrócić do dawnego życia (we właściwy dla siebie sposób) i równie niestabilnej emocjonalnie kobiety, która próbuje mu w tym pomóc (również we właściwy dla siebie sposób). Filmu pod tym samym tytułem, który został nakręcony na podstawie książki, zdecydowanie nie polecam.
6. „Marna karma” – David Safier. Kim Lang jest dziennikarką. Ma bzika na punkcie urody i kariery. I w związku z tym, jak to najczęściej bywa u takich pań, zaniedbuje męża i córeczkę. W dniu, kiedy Kim odbiera Niemiecką Nagrodę Telewizyjną rosyjscy naukowcy odkrywają, że nieczynna stacja kosmiczna nie spłonęła zgodnie z planem w momencie wejścia w atmosferę ziemską, lecz jej część uderzy gdzieś w ziemię. I „cholerna umywalka z tej cholernej stacji kosmicznej” spada wprost na głowę naszej bohaterki. Ale to nie jest koniec. Można powiedzieć, że w tym momencie książka dopiero się zaczyna. Więcej nie powiem ani słowa, żeby nie spoilerować. Dodam tylko, że jest to książka na jeden łyk.
7. Mam jeszcze jedną propozycję z motywem przedmiotów spadających z nieba. Kim Lang obrywa od Wszechświata umywalką. Natomiast 10-letni Alex zostaje trafiony w głowę meteorytem. Po tej przygodzie przez 2 tygodnie pozostaje nieprzytomny. A kiedy się obudzi, będzie już zupełnie innym chłopcem. I nie tylko dlatego, że traci włosy. Ciekawi, co dalej? Sięgnijcie do „Wszechświat kontra Alex Woods” Gavina Extence’a.
Sądzę, że po przeczytaniu 7 książek w 2 tygodnie, możemy już spokojnie oczekiwać powrotu rodziny z wymarzonych ferii. Podpuchnięte oczy (czasem jednak trzeba było zarwać noc) i lekki nieporządek w mieszkaniu bedą najlepszym świadectwem tego, że kiedy oni tak dobrze się bawili, my musieliśmy ciężko, ciężko pracować.
Szkoda, że ferie się skończyły, ale powiem Wam w tajemnicy, że jeszcze trochę i … będą wakacje!